Cmentarz Parafialny

Dzisiaj jest

czwartek,
18 kwietnia 2024

(109. dzień roku)

Zegar

Sonda



Polecamy strony

Święta

Czwartek, III Tydzień Wielkanocny
Rok B, II
Dzień Powszedni

Statystyki

statystyka

Licznik

Liczba wyświetleń:
5760776

Wyszukiwanie

"Antykoncepcja a etyka lekarska"

Dotyczy aplikowania przez lekarzy środków antykoncepcyjnych i ich powiązania z etyką lekarską.


Antykoncepcja a etyka lekarska

Problem, który pragniemy przedstawić w niniejszym opracowaniu dotyka sprawy aplikowania przez lekarzy środków antykoncepcyjnych i ich powiązania z etyką lekarską. Bo jak słusznie zauważa St. Olejnik „Jeśli w ogóle ludziom – w jakimkolwiek zawodzie – to szczególnie w medycynie potrzebna jest etyka. Uświadamiano to sobie od niepamiętnych czasów, w naszej cywilizacji, grecko-rzymskiej, od początku medycyny. Już na wiele wieków przed Chrystusem dokonywano, w ramach filozofii greckiej, pogłębionej refleksji etycznej, dotyczącej powołania lekarza i jego obowiązków”. Lekarz, który ma bezpośredni kontakt z pacjentem, musi i powinien w swoim postępowaniu stosować zasady i przejawy choćby etyki humanistycznej, która „uprawnia i zobowiązuje do uszanowania w każdym człowieku, a więc w sobie i innych, ludzkiej godności. Tę godność musimy uznać w innych, mamy jednak moralne prawo domagać się, aby ją także w nas uszanowano. Nie godzi się, więc czynić niczego, co by uwłaczało człowiekowi, co by go sprowadzało do poziomu środka, przedmiotu komuś użytecznego, do poziomu rzeczy”.
Codzienne życie przynosi nam jednak przykłady zachowań lekarzy, które są delikatnie mówiąc niemoralne. Media coraz częściej donoszą o nieuczciwych lekarzach, którzy za pieniądze z „łapówki” przyjmują na oddziały szpitalne, lub „załatwiają” świadczenia rentowe. Te przykłady budzą pewien niesmak moralny, stoją, bowiem w opozycji do prawa naturalnego i do kodeksu lekarskiego. Jednak z punktu widzenia etyki moralności o wiele większą „krzywdę moralną i psychiczną” wyrządzają swoim pacjentkom lekarze ginekolodzy, którzy „bawią się” środkami antykoncepcyjnymi i kobietami, jak dzieci w przedszkolu klockami Lego.
W czasie kilkunastoletniej pracy w poradni życia rodzinnego zetknęliśmy się z kilkoma przypadkami kobiet, które zostały potraktowane przez lekarza jak przedmiot, rzecz. Jednak jeden przypadek poruszył nas szczególnie, zgłosiła się do nas kobieta, która w tej chwili ma już dorastające dzieci. Historia, która ją spotkała przed kilkunastu laty wywarła na jej psychikę ogromny wpływ wywołując u niej uraz traumatyczny, z którym zmaga się ona do dzisiaj. Dla zobrazowania bezduszności i nieuczciwości niektórych lekarzy ginekologów przytaczamy historię, która ją spotkała.
„Nigdy nie słyszałam o naturalnych metodach planowania rodziny, nie wiedziałam, co znaczy cykliczność w życiu kobiety. Nie wiedziałam, dlaczego moje miesiączki są bardzo bolesne i skąpe, a jednocześnie występują w odstępach od 27 do 70 dni. Coś było nie tak! Z moim chłopakiem przygotowywaliśmy się do zawarcia sakramentu małżeństwa. Przez cały okres narzeczeństwa żyliśmy w czystości. Pomimo tego, że byliśmy bardzo młodzi planowaliśmy poczęcie nowego życia. Z powodu zakłóceń w cyklu wybrałam się do ginekologa. Pani doktor przepisała mi tabletki, które miały wyregulować mi miesiączkę, i ja tak je traktowałam, jako lekarstwo. W między czasie zawarłam związek małżeński. Przez 3 miesiące czułam się okropnie tyłam, wymiotowałam właściwie tylko wegetowałam. W końcu odstawiłam „uzdrawiające tabletki”. Wkrótce okazało się, że jestem w stanie błogosławionym. Radość, wielka radość. Kochaliśmy nasze dziecko od samego początku. Nagle radość pękła. Wizyta u pani doktor i jej słowa – to jest niemożliwe – ja pani przepisałam pigułkę antykoncepcyjną – pani nie mogła zajść w ciążę.
To niemożliwe – a jednak tak się stało.
Poroniłam w połowie piątego miesiąca ciąży. Dlaczego tak się stało, pomimo upływu czasu ciągle zadaję sobie to pytanie?. Kto ponosi winę?. My jako rodzice, tylko dlatego, że zaufaliśmy lekarzowi?.
Może pani doktor, dlatego, że nie poinformowała mnie, iż przepisuje pigułkę antykoncepcyjną?. Zapomniała przy tej okazji także powiedzieć, że przy stosowaniu tego typu środków należy odczekać minimum pół roku, aby zajść w ciążę. Pani doktor mnie oszukała. Upłynęło 15 lat od tamtego czasu, a ja mam ciągle wyrzuty sumienia, że straciłam swoje dziecko. Dziś zastanawiam się czy już wtedy miała ona układy i kontrakty z firmami farmaceutycznymi, o których tyle teraz rozpisują się media. Wyrządziła mnie i prawdopodobnie wielu innym osobom wiele zła i choć leczy do dzisiaj, dzięki Opatrzności Bożej nie ma zbyt dużo pacjentek”.
Z przytoczonej opowieści wynika, że nie została przez panią doktor zachowana jedna z podstawowych zasad kodeksu etycznego lekarza o nieszkodzeniu. Jak podają T.L. Beauchamp i J.F. Childress w zasadach etyki medycznej „zasada nieszkodzenia wyraża obowiązek intencjonalnego nie wyrządzania krzywdy. W etyce medycznej łączono ją zazwyczaj z maksymą „primum non nocere”(przede wszystkim nie szkodzić) (…) w przysiędze Hipokratesa wspomina się zarówno o obowiązku nieszkodzenia, jak i o dobroczynności: Będę stosował zabiegi lecznicze wedle mych możliwości i zdolności ku pożytkowi chorych, broniąc ich od uszczerbku i krzywdy”. Z obowiązku tego wynika jasno, że nie powinniśmy narażać nikogo na krzywdę czy też ją wyrządzać. Może się tak zdarzyć, że ktoś wyrządzi ją nieumyślnie, bez złych intencji. Niekiedy nie obarczamy sprawcy nieszczęścia moralną odpowiedzialnością, gdyż ten, kto ją spowodował nie był tego świadomy lub nie chciał tego spowodować. W tym jednak konkretnym przypadku mamy do czynienia z zaniedbaniem modelu właściwej opieki, który jak podają Beauchamp i Childress powinien spełniać następujące warunki:
1. Specjalista ma obowiązki względem pokrzywdzonego.
2. Specjalista naruszył swe obowiązki.
3. Pokrzywdzony doświadczył krzywdy.
4. Krzywda została wyrządzona na skutek naruszenia obowiązków specjalisty.
Przykładem zaniedbania naruszającego wymogi właściwej opieki jest zastosowanie nieprawidłowej terapii, z czym mamy do czynienia w opisanym przypadku. Sąd Najwyższy stanu Indiana w jednym ze swoich orzeczeń dotyczącym naruszenia etyki lekarskiej napisał: „kiedy lekarz podejmuje się leczenia pacjenta i opieki nad nim, przyjmuje się tym samym implicite w prawie, że ma on normalne wykształcenie w swojej dziedzinie oraz, że wykaże minimum umiejętności, troski i wysiłku w trakcie leczenia”. Dodatkową wskazówką jest jeszcze informacja, która poleca czy wręcz nakazuje korzystanie z pomocy innego specjalisty, jeżeli nie jest się pewnym diagnozy i leczenia.
W przedstawionym przypadku wszystkie te zasady zostały zaniechane lub pominięte. W materii tak delikatnej jak stosowanie środków antykoncepcyjnych nie zostały dotrzymane żadne zasady. Środki zostały zaaplikowane bez przeprowadzenia stosownych badań na oznaczenie poziomu hormonów, więc tak naprawdę niewiadomo czy były w ogóle potrzebne. Środki antykoncepcyjne, a w szczególności pigułka hormonalna, która stała się tematem naszych rozważań budzi wiele emocji w społeczeństwie. Dla jednych stała się, bowiem „środkiem ich wolności seksualnej” dla innych z kolei przyczyną ich kłopotów i tragedii. Josh McDowell ujmuje to tak:, „Jeżeli chcecie oszukiwać matkę naturę w dziedzinie seksualności to raczej smarujcie grzanki margaryną zamiast masłem, a nie zastępujcie abstynencji prezerwatywami i pigułką”. Skutki, które przyniesie dla świata stosowanie środków hormonalnych są trudne w tej chwili do przewidzenia, a z drugiej strony badania medyczne ciągle podnoszą poprzeczkę dla zastosowań i wymagań stawianych tym środkom.
W Indiach przebadano pierwsze szczepionki przeciw ciąży, które były aktywne jedynie przeciw antygenom nasienia męża. Każde poczęte dziecko byłoby z konieczności skutkiem cudzołóstwa. Z tego też względu metodę zarzucono.
Wszelkie tego rodzaju badania i eksperymenty przeprowadzane na kobietach czy też przy ich udziale przekonują coraz bardziej, że za kilka czy kilkanaście lat ratunkiem dla świata może być myśl zaproponowana przez Jana Pawła II w Familiaris Consortio w punkcie 32. „[Należy] uwydatnić różnicę antropologiczną a zarazem moralną, jaka istnieje pomiędzy środkami antykoncepcyjnymi, a odwołaniem się do rytmów okresowych: chodzi tu o różnicę, (…)która w ostatecznej analizie dotyczy dwóch niedających się z sobą pogodzić, koncepcji osoby i płciowości ludzkiej. Wybór rytmu naturalnego, bowiem pociąga za sobą akceptację cyklu osoby, to jest kobiety, a co za tym idzie, akceptację dialogu, wzajemnego poszanowania, wspólnej odpowiedzialności, panowania nad sobą… Przyjęcie cyklu i dialogu oznacza następnie uznanie charakteru duchowego i cielesnego zarazem komunii małżeńskiej, jak również przeżywanie miłości osobowej w wieczności, jakiej ona wymaga. W tym kontekście para małżeńska doświadcza, że ich wspólnota małżeńska ubogaca się takimi wartościami, jak czułość i serdeczność, które są czynnikami głęboko ożywiającymi płciowość ludzką, również w jej wymiarze fizycznym. W ten sposób płciowość zostaje uszanowana i rozwinięta w jej wymiarze prawdziwie i w pełni ludzkim, nie jest natomiast <<używana>> jako <<przedmiot>>, który burząc jedność osobową duszy i ciała uderza w samo dzieło stwórcze Boga w najgłębszym powiązaniu natury i osoby.”



Mirosława i Piotr Stróżyńscy

 [1] 

Powrót